wtorek, 13 listopada 2018

Pierwsze spotkanie z cassią od Sattva Ayurveda

   Kiedyś, dawno, dawno temu, gdy jeszcze nie miałam pojęcia ani jak działa farbowanie włosów ziołami, ani jak to robić- kupiłam "hennę" w saszetce, która okazała się być tak na prawdę mieszanką różnych ziół, dającą nieprzewidywalny efekt...
Była to gotowa farba, kremowa, którą od razu można zastosować na skórę i włosy głowy.
Nie podobał mi się efekt, był nietrwały, włosy po nim sianowate, bez ładu i składu.


    Aż niedawno zagłębiłam się w temat, bo mam włosy długie, bardzo rzadko je farbuję, bo są dość słabe i o dość wysoko-porowatej strukturze. Chciałam jakoś poprawić ich stan bez chemicznego farbowania.
Rozjaśniane były z rok temu, na to był oczywiście toner, który już dawno się wypłukał, a rozjaśnione na długości "sombre" przypominało kupkę siana, w dodatku łamiącą się.
   Odrost jest całkowicie naturalny, nie widać siwych włosów, choć  zdarzają się z przodu na skroniach i na środku. Każdy fryzjer chwali mój naturalny kolor :) Ale wiadomo jak to jest-
 coś innego by się chciało.
    Trafiłam na parę fajnych blogów, nie chcę robić reklamy, ale jest parę popularnych, szczególnie na youtube . Jako, że szybko chłonę wiedzę :) która mnie interesuje, szybko załapałam jakie zioła jaki efekt dają, co z czym można zmieszać, co zrobić by zmielone zioła przygotować najlepiej do farbowania.
    Cassia to nie henna, choć wszystkie zioła do włosów są henną nazywane ;)

























    Sproszkowane na niemalże kosmiczny pył ;) zioła nazywa się Cassia Obovata. Jest nazywana nieraz henna bezbarwną, odżywia włosy bardzo oraz pogrubia każdy jeden włos. Nadaje się też jako odżywka do skóry głowy, można z powodzeniem robić nią peeling skalpu, przy nakładaniu :)
W rzeczywistości nie jest całkowicie bezbarwna, a nadaje lekko złocisty, słoneczny kolor włosom jasnym, a ciemnym tylko daje połysk i ociepla nieco odcień.
     Trzeba się z nią delikatnie obchodzić, bo na prawdę jest niesamowicie zmielona i pyli, ale jest to plus, bo lepiej się ją nakłada na włosy i spłukuje.
     W opakowaniu znajdziemy: 150 gr cassii, czepek, rękawiczki oraz pędzelek do nakładania.
Producent pisze na opakowaniu, żeby zioła zmieszać z woda  temperaturze 80 st. Celsiusza.
Wodę dodajemy na oko, by powstała masa miała konsystencje kremu. Za rzadka być nie może, bo będzie spływała z głowy podczas farbowania- a trzyma się ja dłuuugo ;)
Za gęsta źle się będzie nakładać i może nie wystarczyć..
    Głowę przed zabiegiem trzeba odpowiednio przygotować, by cassia jak najlepiej zadziałała.
Myjemy z pomocą szamponu bez silikonów (nie mylić z SLS). Robimy to solidnie, by zmyć wszystkie nadbudowane kosmetyki oblepiające, stosowane do stylizacji i odżywiania.
Można też zastosować szampon chelatujący, lub maskę chelatującą w celu oczyszczenia włosów z minerałów zawartych w wodzie, najczęściej twardej. Tu odsyłam Was do wujka google i na pewno znajdziecie, z resztą jak i ja 😃. Połowa opakowania w zupełności wystarczyła na moje włosy, wyszła mi cała micha ;). Więc mam na powtórkę (ciekawe jak długo utrzymają się efekty?).
     Ja ulepszyłam trochę przepis na cassię i zakwasiłam ją kroplami z witaminą C, paroma łyżkami soku jabłkowego i zrobiłam ją na gorącym glutku lnianym zamiast wody. Mieszankę trzymałam na piecu kaflowym w cieple przez jakieś 13, 14 godzin. W tym czasie cassia puszcza swój barwnik i się zakwasza. Producent zaleca mieszanke odstawić na 30 minut, a na głowie trzymać 2-3 godziny. Ja wytrzymałam 5 😁
 U mnie się sprawdziło, bo byłam zachwycona. Niektórzy opisują wrażenia po, że włosy są suche bardzo, szczególnie na końcach, według mnie to tylko takie wrażenie, bo są usztywnione nieco, absolutnie nie były suche, zrobiły się jednolite i błyszczące, może dzięki lnowi właśnie ..
    Zioła nakładamy na suche lub wilgotne włosy, trzeba być tu bardzo cierpliwym i dokładnym, bo nie jest to ani łatwe, ani przyjemne- efekty za to rekompensują trud ;)
Pasta ma konsystencję błota i nakłada się jak ono, nie jest śliska jak farby drogeryjne czy szampony koloryzujące. Jak już mamy pewność, że dokładnie pokryłyśmy wszystkie pasma, czepek na głowę oraz ręcznik, czapka, by było ciepło w głowę, ciepło aktywuje farbowanie.
   Po dokładnym zmyciu głowy, pozostawiamy włosy bez mycia szamponem bez niczego, bez żadnych odżywek, bo działanie cassii i jej kolor aktywują się jeszcze przez 48 godzin. I dopiero po upływie tego czasu normalnie myjemy głowę szamponem jakim chcemy, używany odżywki lub maski.
    Ja byłam zachwycona! I to zaraz po wypłukaniu i wysuszeniu włosów. Potem było jeszcze lepiej. |
Włosy od razu zyskały blask, zrobiło się ich więcej, zauważalnie! Nie wiszą smętnie, tylko są zdyscyplinowane, tworzą jedną całość. Końce zregenerowane, co ciekawe- na początku po wypłukaniu, jeszcze mokre- były usztywnione. Potem wysuszone, zrobiły się miękkie, lecz bardzo trudno je było rozczesać. Przestrzegam przed rozczesywaniem na siłę, wystarczy to w sumie zrobić raz dziennie, ale trzeba być cierpliwym i zacząć od końców, delikatnie. Na drugi dzień włosy bajka :) Miękkie, mięsiste... To jest zupełnie inna struktura włosów.  Nie są przyklapnięte, tylko odbite od głowy, mimo swojej długości.

     Włosy nabrały złocisto- rudego, zdrowego blasku. Bardzo mi się podoba ten efekt 😊😊 



   Sami oceńcie efekty :)
   A ja zapraszam Was na stronę, gdzie można kupić cassię i inne produkty naturalne do włosów, sama też jeszcze na pewno skorzystam. Teraz zastanawiam się nad wersją czerwoną, lub zrobię mieszankę henny z cassią- zobaczmy  :) 

                                                       ⇓⇓⇓⇓⇓⇓⇓⇓⇓⇓⇓⇓⇓⇓⇓
                                                       https://www.sattva.pl/
Polecam fankom naturalnej pielęgnacji i koloryzacji.

















































Brak komentarzy:

Prześlij komentarz